Przejdź do głównej zawartości

Dostałam receptę na leżenie

Musi Pani leżeć i jak najwięcej odpoczywać.  Takie słowa padły z ust mojego ginekologa na ostatniej wizycie kontrolnej. Wtedy spojrzałam na niego jakby wyrosła mu druga głowa. Miałam ochotę zapytać ,,Ale pan wie ze mam dwu i pół letnie dziecko?".  Starałam to sobie jakoś wyobrazić.  I zobaczyłam taki oto obrazek. Córka biega jak szalona znosząc do salonu coraz większą ilość zabawek.  Po upływie pół godziny na podłodze tworzy się swoiste pole minowe, trzeba poruszać się bardzo uważnie żeby się przypadkiem nie potknąć i nie zabić.  Do tego średnio co dziesięć minut prosi o soczek/jogurcik/zabawę/wzięcie na ręce/pójście z nią do jej pokoju.  Jakby tego było mało w kuchni rośnie stos talerzy a pranie, które od trzech dni zalega w pralce zaczyna powoli żyć własnym życiem.  Po upływie całego dnia dom wygląda jakby przeszło przez niego tornado a wszystko, łącznie z dzieckiem, oklejone jest plasteliną playdoh. Innymi słowy jedna wielka domowa apokalipsa.



Wyobraźcie sobie jakby wyglądał wasz dom jakbyście calutki dzień niczego nie ruszyły palcem. Macie podobną wizję do mojej? A może tylko u mnie bałagan mnoży się w tak zastraszającym tempie? Bo mi czasem ciężko wszystko ogarnąć nawet jak się staram. A co dopiero jakbym zupełnie nic nie robiła. Naprawdę, strach się bać. A tak już całkiem serio. Dostałam wyraźną receptę na leżenie. Widmo przedwczesnego porodu dalej wisi nad moją głową. Nie pozostaje mi nic innego jak postarać się zastosować do tego zalecenia. Chociaż nie będzie to łatwe. Ciężko wytłumaczyć dwulatce, że mama ma kondycje odpowiadającą osiemdziesięciolatce i męczy się w mgnieniu oka.Nie potrafię sobie wyobrazić jej reakcji jakbym powiedziała ,,słuchaj, mama nie może się teraz bawić bo musi odpoczywać. Mówiłam Ci, że lekarz tak kazał, pamiętasz?". A może jednak potrafię. Jej reakcja byłaby nijaka. I tak nie zrezygnowałaby z tego co chce. Co to, to nie. Cel musi zostać osiągnięty.

Wiedziałam, że ta ciąża nie będzie taka sama jak poprzednia. To było dla mnie oczywiste. Jednak, w swej naiwności, założyłam, że mając jakieś tam doświadczenie będzie mi łatwiej. Nie mogłabym się bardziej pomylić. Teraz wszystko jest kilka razy trudniejsze. W zasadzie od samego początku takie było. Mam tylko nadzieję, że poród nadejdzie dopiero za kilka tygodni. Dziecko waży dopiero 2.2kg. Nawet nie wyobrażam sobie jakie malutkie by było, gdybym już dziś miała wziąć je na ręce. Tak więc apeluje do Ciebie maluszku. Posiedź sobie jeszcze trochę w brzuchu! Naprawdę nie ma co się za bardzo spieszyć.

Jedyne co mogę teraz zrobić to się starać. Leżenie i odpoczywanie może się wydawać banalne i proste. Nie dla matki. Znacie jakąś matkę, która może sobie pozwolić na takie całodzienne leżakowanie? Ja nie znam.

Komentarze

  1. Znaleźć czas na odpoczynek przy małym dziecku to nie lada wyzwanie. Wiem, bo sama miałam takie zalecenie w drugiej ciąży, a w domu 2,5 letniego Szkraba. Najgorzej mi było uniknąć dźwigania, ale na szczęście dotrwaliśmy do końca i Wam też tego życzę ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i mam nadzieję, że i u nas tak będzie. Zgadzam się. Uniknięcie dźwignia jest praktycznie niemożliwe z małym dzieckiem:)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

6 tydzień ciąży - pierwsze usg

Wczoraj po raz drugi zjawiłam się u lekarza. Tym razem udało się dostrzec to malutkie życie, które rośnie sobie w moim brzuchu. Nawet usłyszałam bicie serca! To naprawdę niesamowite uczucie, szczególnie, że w poprzedniej ciąży pierwsze usg zrobione miałam w 13 tygodniu ciąży. System prowadzenia ciąży w Irlandii i Polsce nieco się różni. Przez to czuję się jakbym przechodziła to po raz pierwszy i wszystko jest dla mnie inne i w pewnym sensie zupełnie nowe. To powoduje, że mam wiele obaw a pytania mnożą się w mojej głowie z każdą minutą. Usg potwierdziło, że jestem w piątym tygodniu ciąży i 6 dniu, co podejrzewałam i co sugerowały badania krwi. Oznacza to, że dziś rozpoczynam 6 tydzień ciąży. Planowany termin porodu to 4 lipiec i jeśli się sprawdzi, to moje dzieciątko urodzi się zaledwie 9 dni przed moimi własnymi urodzinami. No, ale wszyscy wiemy, że te terminy są tylko orientacyjne i istnieje pewien margines błędu.

Ignacy pisze - Mam dwa miesiące!

Ależ ten czas leci! Mówię Wam! Jeszcze niedawno wylegiwałem się w ciepłym brzuszku mamy, było mi ciepło i przyjemnie. A dziś?  Dziś mijają dokładnie dwa miesiące odkąd opuściłem tą moją bezpieczną przystań. Możecie się zastanawiać czy nie wolałbym do niej wrócić. No cóż czasem tęsknię za tym miejscem. Ciepłem, kołysaniem i miarowym biciem serca mamy. Jednak świat zdaje się mieć tak wiele do zaoferowania a ja z każdym dniem staję się coraz silniejszy i odkrywam stopniowo jego piękno. Naprawdę było warto opuścić tamten przyjemny domek. Słowo niemowlaka.

Mój problem z karmieniem piersią

Mam pewien problem z karmieniem piersią. I nie chodzi mi o problem czysto fizjologiczny  (choć taki również się u nas pojawił). Chodzi mi raczej o problem emocjonalny,  światopoglądowy. Na wstępie zaznaczę, że całym sercem jestem za karmieniem piersią. W końcu to najlepsze co można dać swojemu dziecku. I nie mam problemu z karmieniem piersią samym w sobie. Wręcz przeciwnie. Całkowicie popieram mamy karmiące i uważam, że powinny móc karmić wszędzie nie musząc się martwić o przykre i niechciane komentarze (które niestety wciąż się pojawiają ). To co mi przeszkadza to ta cała fanatyczna otoczka, która towarzyszy karmieniu piersią. Bo inaczej, niż fanatyzmem, tego nazwać nie można.