Przejdź do głównej zawartości

Kobieta w klatce


Niby czasy idą do przodu, ale wiele kobiet wciąż żyje stojąc w miejscu. Dajemy się wplątać w panujące w naszym społeczeństwie stereotypy. Nie muszę się zbyt daleko rozglądać by dostrzec żywe przykłady kobiet, które dały się zamknąć w domu jak w klatce. Bo przecież mężczyzna jest od zarabiania pieniędzy a kobieta ma wychowywać dzieci i robić za sprzątaczkę i kucharkę, najlepiej przymykając oko na to co robi mąż, który zachowuje się jakby wciąż był kawalerem. Może przesadzam, lecz coraz częściej stykam się z historiami, które doskonale nadają się na scenariusz do ,,Trudnych Spraw". I obserwując z boku to zjawisko rodzi się we mnie sprzeciw. Zastanawiam się dlaczego. Dlaczego pozwalamy się zamknąć w domu porzucając własne marzenia? Dlaczego pozwalamy, by mężczyzna panował nad naszym życiem? Dlaczego dajemy sobie przypiąć łatkę kury domowej? Dlaczego, dlaczego, dlaczego? Mogłabym tak pytać bez końca.
To naprawdę smutne, że zgadzamy się na to, żeby nasz własny dom zmienił się w złotą klatkę a rodzina w ograniczenie. Przecież macierzyństwo wcale nie musi wiązać nam rąk. Oczywiście zamyka kilka par drzwi, lecz tak wiele z nich pozostaje otwartych i pojawiają się też nowe. Wystarczy zacząć walczyć o swoje i uświadomić sobie, że jesteśmy kimś więcej niż całodobową pomocą domową i nianią w jednym. Mi zostanie mamą pozwoliło rozwinąć skrzydła. Zyskałam nową motywację do działania. Chciałabym dawać córce dobry przykład. Chciałbym by widziała we mnie osobę silną i niezależną a nie bojącą się mierzyć wyżej. Dla niej staram się być lepsza każdego dnia. I dzięki niej uwierzyłam, że wszystko jest możliwe. Dlatego nie potrafię zrozumieć kobiet, które dopuszczają do sytuacji, w której macierzyństwo je ogranicza i definiuje. Tak naprawdę to nie dziecko jest tym ograniczeniem, tylko my same. Faktem jest, że dziecko zmienia całe nasze życie i musimy je do niego dostosować, lecz to nie oznacza, że musimy całkowicie z niego zrezygnować. 

Już pomijając kwestię dziecka, czemu dobrowolnie zgadzamy się, by mężczyzna kontrolował to kim jesteśmy? Naprawdę nie muszę patrzeć daleko by wskazać przykłady kobiet, które chyba całe swoje życie oparły na mężu, który jedyne co potrafi zrobić dobrze, to kantować. Z jednej strony widzę kobietę, która dorobiła się czwórki dzieci z mężczyzną, który stale zalicza panienki na weekendowych imprezach podczas gdy ona potulnie siedzi w domu ślepo wierząc w opowiadane przez niego bajki. Z drugiej widzę kobietę, która biega za swoim mężem kontrolując wręcz obsesyjnie czy jej znów nie zdradza, bo robi to notorycznie. Ja rozumiem, że w grę wchodzą miłość, przywiązanie czy wspólny kredyt na mieszkanie, bo w końcu mówimy o małżeństwie. Ale czy naprawdę warto jest zgadzać się na takie bezustanne poniżanie? Ja chyba bym nie potrafiła żyć w taki sposób i wolałabym zakończyć taki związek. Być może łatwo mi się to mówi patrząc z boku, lecz w głowie mam tylko jedno. Nie chciałabym by moje dziecko wychowywało się otoczone takimi toksycznymi sytuacjami. A nie oszukujmy się dzieci widzą więcej niż nam się zdaje. 

I wszystkim kobietom chcę powiedzieć jedno. Uwierzcie w siebie! Dom nie musi być złotą klatką a dziecko ograniczeniem. Tak się stanie tylko wtedy, jak same na to pozwolimy. Tak naprawdę jesteśmy silniejsze niż sądzimy. Przeżywamy wielogodzinny poród, mamy anielską cierpliwość do dzieci i robimy tuzin rzeczy na raz. Więc dlaczego nie włożyć trochę wysiłku w realizowanie własnych pragnień? Macierzyństwo nas nie definiuje, jest wielką częścią naszego życia, lecz nie jest całym naszym życiem. Więc wyjdź ze swojej klatki, bo zasłużyłaś sobie na coś więcej! 

Komentarze

  1. Bo najważniejsze to być silną, kury domowe poszły w odstawkę, dzisiaj kobiety chcą być świadome swojej wartości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W większości tak, lecz jeszcze często spotyka się przypadki kobiet stłamszonych w własnym domu. Na szczęście coraz więcej jest kobiet silnym tak jak napisałaś :)

      Usuń
  2. Otóż to! Trzeba w siebie uwierzyć, nauczyć się asertywności i zdrowego egoizmu. Wyrwać się ze sztywnych ram stereotypów nie jest łatwo, ale przecież mamy wybór: wcale nie musimy w nich tkwić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten wybór czasami nie jest taki prosty. Przynajmniej ja mam wrażenie, że jak bardzo mocno w czymś tkwimy tym bardziej boimy się zmian. Na szczęście coraz więcej w nas odwagi. :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

6 tydzień ciąży - pierwsze usg

Wczoraj po raz drugi zjawiłam się u lekarza. Tym razem udało się dostrzec to malutkie życie, które rośnie sobie w moim brzuchu. Nawet usłyszałam bicie serca! To naprawdę niesamowite uczucie, szczególnie, że w poprzedniej ciąży pierwsze usg zrobione miałam w 13 tygodniu ciąży. System prowadzenia ciąży w Irlandii i Polsce nieco się różni. Przez to czuję się jakbym przechodziła to po raz pierwszy i wszystko jest dla mnie inne i w pewnym sensie zupełnie nowe. To powoduje, że mam wiele obaw a pytania mnożą się w mojej głowie z każdą minutą. Usg potwierdziło, że jestem w piątym tygodniu ciąży i 6 dniu, co podejrzewałam i co sugerowały badania krwi. Oznacza to, że dziś rozpoczynam 6 tydzień ciąży. Planowany termin porodu to 4 lipiec i jeśli się sprawdzi, to moje dzieciątko urodzi się zaledwie 9 dni przed moimi własnymi urodzinami. No, ale wszyscy wiemy, że te terminy są tylko orientacyjne i istnieje pewien margines błędu.

Ignacy pisze - Mam dwa miesiące!

Ależ ten czas leci! Mówię Wam! Jeszcze niedawno wylegiwałem się w ciepłym brzuszku mamy, było mi ciepło i przyjemnie. A dziś?  Dziś mijają dokładnie dwa miesiące odkąd opuściłem tą moją bezpieczną przystań. Możecie się zastanawiać czy nie wolałbym do niej wrócić. No cóż czasem tęsknię za tym miejscem. Ciepłem, kołysaniem i miarowym biciem serca mamy. Jednak świat zdaje się mieć tak wiele do zaoferowania a ja z każdym dniem staję się coraz silniejszy i odkrywam stopniowo jego piękno. Naprawdę było warto opuścić tamten przyjemny domek. Słowo niemowlaka.

Mój problem z karmieniem piersią

Mam pewien problem z karmieniem piersią. I nie chodzi mi o problem czysto fizjologiczny  (choć taki również się u nas pojawił). Chodzi mi raczej o problem emocjonalny,  światopoglądowy. Na wstępie zaznaczę, że całym sercem jestem za karmieniem piersią. W końcu to najlepsze co można dać swojemu dziecku. I nie mam problemu z karmieniem piersią samym w sobie. Wręcz przeciwnie. Całkowicie popieram mamy karmiące i uważam, że powinny móc karmić wszędzie nie musząc się martwić o przykre i niechciane komentarze (które niestety wciąż się pojawiają ). To co mi przeszkadza to ta cała fanatyczna otoczka, która towarzyszy karmieniu piersią. Bo inaczej, niż fanatyzmem, tego nazwać nie można.