Moja codzienna rutyna uległa znaczącej zmianie. Jako, że moja praca jest dość obciążająca fizycznie, nie mogłam jej wykonywać będąc w ciąży. I stało się. Zostałam mamą na zwolnieniu. Przede mną długi czas siedzenia w domu co mnie jednocześnie cieszy i martwi. Minęło zaledwie kilka dni tego wymuszonego urlopu a ja już mam dość tego samego schematu. Wstać, zrobić córce śniadanie, posprzątać, zrobić obiad a potem wymyślić co zrobić z pozostałą masą czasu. Być może brzmi to zabawnie, w końcu narzekam na nadmiar wolnych chwil, które mogę zagospodarować jak tylko mi się zamarzy. Mam tylko jeden problem, strasznie dopada mnie lenistwo. Nie pomaga fakt, że dokucza mi ciążowe znużenie, nastroje, które zmieniają się jak w kalejdoskopie i pogoda za oknem, która znakomicie sprzyja chęci drzemania i leżenia pod kocykiem. Ciężko mi jest zaakceptować taką zmianę i jakoś zaaklimatyzować się w tej nowej dla mnie sytuacji.
Do tego z moim zwolnieniem wiąże się kilka spraw, które muszę dobrze przemyśleć. Jak choćby wysyłanie córki do żłobka. Skoro i tak siedzę w domu zastanawiam się czy czy to ma sens. Mogłabym spędzać z nią więcej czasu i przy okazji zaoszczędzić trochę pieniądze, które na pewno przydadzą się w nadchodzących miesiącach. Z drugiej strony żłobek doskonale wpływa na jej rozwój i nie wiem czy odbieranie jej tego to dobry pomysł. Nie oszukujmy się rodzice w domu nie zapewnią dziecku takiej ilości edukacyjnych zabaw, co panie w przedszkolu, które po to tam są. Do tego kontakt z innymi dziećmi jest dla małej bardzo korzystny. Klara ma dopiero dwa lata, ale dzięki żłobkowi już ma swoje ulubione koleżanki, o których czasem wspomina. Wydaje mi się, że lepiej dla niej będzie jak nic się nie zmieni i dalej będzie uczęszczać do przedszkola. Chociaż bije się z myślami, bo mam wątpliwości. No, ale wątpliwości to chyba stały punkt w życiu rodzica.
Taka nagła zmiana rutyny bywa trudna. Chociaż patrząc z boku siedzenie w domu może się komuś wydawać marzeniem. Na co ja narzekam. Ale nic nie jest tylko czarne lub tylko białe. Muszę przyznać, że ma to swoje plusy. Mam więcej czasu i energii dla córki. Mogę się bardziej poświęcić obowiązkom domowym, bo w końcu pracując często nie miałam na to siły ani ochoty. Mogę się też skupić na realizowaniu swoich marzeń i celów, na które dotychczas brakowało mi czasu i chęci, kiedy wracałam zmęczona z pracy. Jednak ciężko tak z dnia na dzień przestawić się na inny tryb życia. Muszę to przetrawić i znaleźć na to jakiś pomysł, żeby nie stać się jednością z moją kanapą. Mam nadzieję, że z upływem czasu i rozwojem ciąży, to zmęczenie mnie opuści. Bycie mamą na zwolnieniu ma swoje jasne i ciemne strony.
Ja chyba pozostawiłabym dziecko w żłobku, jeżeli systematycznie chodzi to nie widzę potrzeby zabierania od innych dzieci, tym bardziej jak sama piszesz ma już swoje ulubione koleżanki. Zawsze przecież możesz odebrać ją wcześniej. A czas w domy wykorzystaj na obowiązki domowe, przygotowywanie na przyjście na świat kolejnego dziecka i zajmij się sobą. :)
OdpowiedzUsuńTo chyba najlepsze wyjście. Szczególnie, że mała tak ubi żłobek, że czasami nie chcę wracać do domu. :)
Usuń