Przejdź do głównej zawartości

Jak uspokoić płaczącego noworodka?

Pierwsze dni, tygodnie z noworodkiem bywają naprawdę trudne. Nasze ciało, po ogromnym wysiłku jakim przecież jest poród, zmienia się nie do poznania. I wcale nie chodzi mi o zmiany wizualne, ale te fizyczne. Do tego należy dodać zmęczenie, nieprzespane noce oraz najgorszy koszmar każdej mamy - płacz.

Noworodek nie potrafi mówić. To oczywiste. Nie powie nam, że jest głodny. Nie poprosi o zmianę pieluchy i tak dalej. Jego jedyną formą komunikacji jest właśnie płakanie. Podobno z czasem mamy uczą się rozpoznawać jaką potrzebę sygnalizuję rodzaj płaczu dziecka. Mi się to nigdy nie udało. Może jestem za mało spostrzegawcza. Wiele razy, kiedy mały jest nakarmiony i przewinięty, sfrustrowana zastanawiam się dlaczego jego symfonia płaczu wciąż trwa. Mam ochotę spytać go czego potrzebuję, ale przecież nie otrzymam odpowiedzi. To bezcelowe. Istnieją jednak sposoby na uspokojenie płaczącego noworodka. Sposoby, które u nas doskonale się sprawdzają i ratują nam życie.



Przytulanie

Nie jest żadną tajemnicą, że noworodki uwielbiają bliskość mamy. Jej głos znają jeszcze z życia płodowego. Jej zapach jest jednym z pierwszych z jakimi się stykają. Bliskość mamy działa na nie kojąco. Daje poczucie bezpieczeństwa. Wzmacnia więź między matką a dzieckiem. To pierwsza rzecz, którą robię,  kiedy mały płacze. Czasem po prostu synek wyraźnie potrzebuje czuć mnie blisko i ani tata ani nikt inny nie może mnie wtedy zastąpić.

Bujanie, kołysanie 

Staram się nie robić tego za często,  bo mówi się,  że dziecko się przyzwyczai. Będę szczera, nie jestem ekspertem i nie wiem ile w tym stwierdzeniu jest prawdy. Jednak bujanie z powodzeniem uspokaja noworodki. To uczucie znają jeszcze z czasu,  kiedy przebywały w brzuchu mamy. Tam ciągle były kołysane,  kiedy mama się ruszała. Z resztą w ciąży podczas aktywności dzieci zwykle śpią. Dlatego bujanie tak się sprawdza podczas usypiania noworodka.


Spowijanie

To mój hit. Sposób, który ratował mi życie z pierwszym dzieckiem i ratuje życie również z drugim. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania z noworodkiem bez niego. Absolutny numer jeden, jeśli chodzi o uspokajanie noworodka. Dzięki niemu dziecko dużo łatwiej zasypia. Nie wzbudza się przez rzucanie rączkami i nóżkami, co jest jednym z bezwarunkowych odruchów noworodka. Poza tym noworodek dużo lepiej czuje się w takiej ograniczonej przestrzeni. Przebywając w brzuchu miał przecież niewiele miejsca. W internecie pełno jest instrukcji jak spowijać noworodka. Wystarczy do tego odpowiednio duży kocyk. Ja kupiłam kocyk otulacz od lullalove. Jest on elastyczny i naprawdę przyjemny w dotyku. Jednak u nas nie do końca się sprawdza właśnie przez tą elastyczność i cienkość materiału. Mały się z niego wykopuje. W naszym przypadku dużo lepszy okazał się grubszy dzianinowy kocyk, sztywniejszy. W szpitalu, kiedy synek był naprawdę mały używałam też pieluchy.  Dobrze się sprawdziła, ale nie wystarcza na długo z powodu swojego rozmiaru. 

Szum 

Nigdy nie rozumiałam idei misi szumisi.  Bo z pierwszą córką nie miałam problemu z płaczem. Córka płakała tylko jak była głodna. Jednak synek jest bardziej humorzasty. I dopiero przy nim doceniłam działanie szumienia. Tyle, że moim zdaniem misie szumisie są nieco drogie a przecież wyprawka dla noworodka to i tak nie mały koszt. Nie każdy może sobie pozwolić na takie gadżety. Mając ograniczony budżet można je z powodzeniem zastąpić.

Wiele noworodków zasypia słysząc włączony odkurzacz czy suszarkę. Jednak stanie nad łóżeczkiem z włączoną suszarką to trochę ekstremalny sposób na uspokojenie płaczącego dziecka. Na szczęście żyjemy w dobie smartfonów i są aplikacje, które doskonale imitują te dźwięki. U nas to naprawdę pomaga i ułatwia codzienne życie. Szczególnie, że mamy dwójkę dzieci a ja jeszcze nie posiadłam cudownej umiejętności rozdwajania się. Może kiedyś mi się uda, ale na razie muszę wspomagać się jak mogę.


Chusta

Chustonoszenie cieszy się ogromną popularnością wśród mam. Dla niejednej przyszłej mamy chusta to taki ,,must have". Trudno się dziwić. Noszenie dzieci w chuście ma wiele zalet. Przede wszystkim ułatwia życie z noworodkiem, kiedy musimy zrobić coś w domu a maluch płacze. Doskonale uspokaja noworodka bo dzięki niej może być blisko mamy, która jest na tym etapie całym jego światem. Świetnie sprawdza się też podczas podróży czy zwykłego wypadu do sklepu

Ja jednak mam z chustą pewien problem. Strasznie mozolnie i ciężko idzie mi wiązanie chusty. Może trochę brakuje mi do tego cierpliwości i wprawy. Ciągle obawiam się, że zwiąże ją źle i zetknę się z krytyką innych,bardziej doświadczonych w tym temacie mam (moja pewność siebie jest naprawdę na wysokim poziomie). Może dlatego robię to dość rzadko, bo samo wiązanie chusty zajmuje mi sporo czasu i wymaga wiele wysiłku. Żałuje, że mieszkam w tak małym miasteczku i nie mam w pobliżu jakiś warsztatów wiązania chust, które można znaleźć w większych miastach.  

Żadna matka nie lubi, kiedy jej dziecko płacze. Szczególnie, kiedy nie do końca rozumie dlaczego, bo dopiero co je nakarmiła i przewinęła. To powoduje frustrację i poczucie, że jest się beznadziejną mamą (przynajmniej u mnie). Są jednak sposoby na uspokojenie płaczącego noworodka. Sposoby, które ułatwią życie nam, zmęczonym mamom. Na pewno jest ich o wiele więcej niż te, które wypisałam.Te rozwiązania działają w naszym przypadku. Bez nich chyba bym zginęła. A jak Wy uspokajacie lub uspokajaliście noworodka, kiedy płakał? 

Komentarze

  1. Pomimo tego, że początki są bardzo trudne, każda matka poznaje swoje maleństwo i wie doskonale co je najlepiej uspokaja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda :) na różne dzieci działają różne sposoby

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

6 tydzień ciąży - pierwsze usg

Wczoraj po raz drugi zjawiłam się u lekarza. Tym razem udało się dostrzec to malutkie życie, które rośnie sobie w moim brzuchu. Nawet usłyszałam bicie serca! To naprawdę niesamowite uczucie, szczególnie, że w poprzedniej ciąży pierwsze usg zrobione miałam w 13 tygodniu ciąży. System prowadzenia ciąży w Irlandii i Polsce nieco się różni. Przez to czuję się jakbym przechodziła to po raz pierwszy i wszystko jest dla mnie inne i w pewnym sensie zupełnie nowe. To powoduje, że mam wiele obaw a pytania mnożą się w mojej głowie z każdą minutą. Usg potwierdziło, że jestem w piątym tygodniu ciąży i 6 dniu, co podejrzewałam i co sugerowały badania krwi. Oznacza to, że dziś rozpoczynam 6 tydzień ciąży. Planowany termin porodu to 4 lipiec i jeśli się sprawdzi, to moje dzieciątko urodzi się zaledwie 9 dni przed moimi własnymi urodzinami. No, ale wszyscy wiemy, że te terminy są tylko orientacyjne i istnieje pewien margines błędu.

Ignacy pisze - Mam dwa miesiące!

Ależ ten czas leci! Mówię Wam! Jeszcze niedawno wylegiwałem się w ciepłym brzuszku mamy, było mi ciepło i przyjemnie. A dziś?  Dziś mijają dokładnie dwa miesiące odkąd opuściłem tą moją bezpieczną przystań. Możecie się zastanawiać czy nie wolałbym do niej wrócić. No cóż czasem tęsknię za tym miejscem. Ciepłem, kołysaniem i miarowym biciem serca mamy. Jednak świat zdaje się mieć tak wiele do zaoferowania a ja z każdym dniem staję się coraz silniejszy i odkrywam stopniowo jego piękno. Naprawdę było warto opuścić tamten przyjemny domek. Słowo niemowlaka.

Mój problem z karmieniem piersią

Mam pewien problem z karmieniem piersią. I nie chodzi mi o problem czysto fizjologiczny  (choć taki również się u nas pojawił). Chodzi mi raczej o problem emocjonalny,  światopoglądowy. Na wstępie zaznaczę, że całym sercem jestem za karmieniem piersią. W końcu to najlepsze co można dać swojemu dziecku. I nie mam problemu z karmieniem piersią samym w sobie. Wręcz przeciwnie. Całkowicie popieram mamy karmiące i uważam, że powinny móc karmić wszędzie nie musząc się martwić o przykre i niechciane komentarze (które niestety wciąż się pojawiają ). To co mi przeszkadza to ta cała fanatyczna otoczka, która towarzyszy karmieniu piersią. Bo inaczej, niż fanatyzmem, tego nazwać nie można.