Przejdź do głównej zawartości

Dziesięć poniżej zera - Whitney Barbetti


Już, kiedy natknęłam się na zapowiedzi ,,Dziesięć poniżej zera", wiedziałam, że jest to książka, którą chcę przeczytać. Uwielbiam książki New Adult, więc bez trudu dałam się kupić ciekawemu opisowi. Okładka, która przykuwa wzrok tylko mnie zachęciła. Z niecierpliwością czekałam, aż ta książka wpadnie mi w ręce. Trochę jak dziecko oczekujące Gwiazdki. Miałam ogromne oczekiwania. Czy ,,Dziesięć poniżej zera" im sprostało? Czy może zawiodłam się jak nigdy wcześniej?


,,Ten świat ma tylko jeden słodki moment, przeznaczony dla nas."


Dwudziestojednoletnia Parker nie miała w życiu łatwo. Dorastała w rodzinach zastępczych i przeżyła atak, którego nie pamięta. I nie chce pamiętać. To wszystko odbiło się na jej osobowości. Dziewczyna woli obserwować niż czuć. Do wszystkiego w swoim życiu podchodzi z dobrze jej znaną obojętnością. Na niczym jej nie zależy i do wszystkich ludzi odnosi się ozięble. Tak jest bezpieczniej.

Wszystko się zmienia, kiedy jednego wieczoru przypadkowo dostaje smsa, z nieznanego numeru, z prośbą o spotkanie. Choć to pomyłka, dziewczyna po raz pierwszy od dawna postanawia zaryzykować, i stawia się na spotkaniu z nieznajomym. Wtedy poznaje Everreta. Mężczyznę, który od samego początku działa jej na nerwy i stopniowo rozbudza w niej uczucia. Parker dowiaduje się coraz więcej o Everrecie, w tym o jego chorobie. Bo Everret umiera. Pomimo tego Parker brnie coraz bardziej w tą relację.  Coś przyciąga ja do chłopaka niczym magnez.  I to zmienia ją na zawsze.

„– Tutaj – powiedział, naciskając nieco powyżej mojego serca – tutaj masz dziesięć poniżej zera. I jesteś bliższa śmierci niż ja”.


Jak już wspomniałam miałam co do tej książki ogromne oczekiwana. Liczyłam, że okaże się literacką perełką, która zostanie mi w pamięci na bardzo długo. Rozbudzi emocje i poruszy moje wrażliwe struny. Czy tak się stało? No niestety, nie do końca. Może zacznę od plusów. Naprawdę polubiłam bohaterów i ich zabawne słowne potyczki. Zżyłam się z nimi w sumie od pierwszej chwili i byłam naprawdę ciekawa jak potoczą się ich losy. Książkę czytało mi się szybko i przyjemnie aż do momentu kulminacyjnego. Bo pod koniec coś się mocno pochrzaniło. Nagle wszystko zaczęło się dziać zbyt szybko i zachłannie. Przez to nie odczuwałam emocji, które powinnam w tej sytuacji odczuwać. Byłam tak zdezorientowana, że nie miałam nawet czasu wejść w skórę bohaterów i skupić się na tym co czują. Czegoś mi zabrakło. Kiedy skończyłam czytać ostatnią stronę i czułam straszny niedosyt. Nie wiem czy książka ma swoją kontynuację ani czy taka ma powstać. Szczerze, mam nadzieję, bo mam wrażenie, jakby to nie był koniec historii. Ale jeśli to faktyczny koniec historii Parker i Everreta, to jestem zawiedziona. 

,,Znasz ten moment, gdy chcesz zatrzymać czas, tuż przed tym, zanim wszystko się rozpadnie? Straszną rzeczą jest to, że nigdy nie wiesz, kiedy ten moment nastąpi. Patrzysz na to wstecz i chciałbyś zapamiętać więcej. Ale nie wiesz, że twój świat właśnie ma się przechylić na swojej osi."


Może moja opinia jest taka a nie inna z powodu mojego początkowego nastawienia. Liczyłam na wiele. Liczyłam na czytelnicze objawianie i cisnące się do oczu łzy. W moim ciążowym stanie naprawdę łatwo je wywołać. Hormony robią swoje. Mimo tego nie uroniłam ani kropli.
Jednak uważam, że warto było ją przeczytać. Pomimo minusów i niedosytu, nieźle się bawiłam. Polecam tę książkę na leniwe wieczory pod kocykiem. Ale jakbym miała ją ocenić w skali od 1 do 10, byłaby to zaledwie 6. A szkoda bo liczyłam na mocną 9, którą ta książka mogłaby być gdyby zakończenie przebiegło dużo wolniej.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

6 tydzień ciąży - pierwsze usg

Wczoraj po raz drugi zjawiłam się u lekarza. Tym razem udało się dostrzec to malutkie życie, które rośnie sobie w moim brzuchu. Nawet usłyszałam bicie serca! To naprawdę niesamowite uczucie, szczególnie, że w poprzedniej ciąży pierwsze usg zrobione miałam w 13 tygodniu ciąży. System prowadzenia ciąży w Irlandii i Polsce nieco się różni. Przez to czuję się jakbym przechodziła to po raz pierwszy i wszystko jest dla mnie inne i w pewnym sensie zupełnie nowe. To powoduje, że mam wiele obaw a pytania mnożą się w mojej głowie z każdą minutą. Usg potwierdziło, że jestem w piątym tygodniu ciąży i 6 dniu, co podejrzewałam i co sugerowały badania krwi. Oznacza to, że dziś rozpoczynam 6 tydzień ciąży. Planowany termin porodu to 4 lipiec i jeśli się sprawdzi, to moje dzieciątko urodzi się zaledwie 9 dni przed moimi własnymi urodzinami. No, ale wszyscy wiemy, że te terminy są tylko orientacyjne i istnieje pewien margines błędu.

Ignacy pisze - Mam dwa miesiące!

Ależ ten czas leci! Mówię Wam! Jeszcze niedawno wylegiwałem się w ciepłym brzuszku mamy, było mi ciepło i przyjemnie. A dziś?  Dziś mijają dokładnie dwa miesiące odkąd opuściłem tą moją bezpieczną przystań. Możecie się zastanawiać czy nie wolałbym do niej wrócić. No cóż czasem tęsknię za tym miejscem. Ciepłem, kołysaniem i miarowym biciem serca mamy. Jednak świat zdaje się mieć tak wiele do zaoferowania a ja z każdym dniem staję się coraz silniejszy i odkrywam stopniowo jego piękno. Naprawdę było warto opuścić tamten przyjemny domek. Słowo niemowlaka.

Mój problem z karmieniem piersią

Mam pewien problem z karmieniem piersią. I nie chodzi mi o problem czysto fizjologiczny  (choć taki również się u nas pojawił). Chodzi mi raczej o problem emocjonalny,  światopoglądowy. Na wstępie zaznaczę, że całym sercem jestem za karmieniem piersią. W końcu to najlepsze co można dać swojemu dziecku. I nie mam problemu z karmieniem piersią samym w sobie. Wręcz przeciwnie. Całkowicie popieram mamy karmiące i uważam, że powinny móc karmić wszędzie nie musząc się martwić o przykre i niechciane komentarze (które niestety wciąż się pojawiają ). To co mi przeszkadza to ta cała fanatyczna otoczka, która towarzyszy karmieniu piersią. Bo inaczej, niż fanatyzmem, tego nazwać nie można.