Przejdź do głównej zawartości

Tysiąc pięter - Katharine McGee


Jesień. Nie da się dłużej ukrywać, że ponownie wtargnęła do naszego życia. Dni stają się krótsze a powietrze poranne powietrze zdaje się być przesycone jej obecnością. A ja mam wrażenie, że tak samo jak otaczająca nas natura przechodzę w stan uśpienia. Ostatnio czuję się jak jakiś niedźwiedź, który powoli zaczyna zapadać w sen zimowy. W tym ciągu braku energii i kompletnego braku jakiejkolwiek kreatywności rzuciłam się w wir czytania. W końcu czy może być coś lepszego niż leżenie pod kocykiem z książką w ręce w coraz chłodniejsze jesienne wieczory? W końcu zabrałam się za kilka książek, których przeczytanie miałam w planach od jakiegoś czasu. Tak oto sięgnęłam po książkę ,,Tysiąc pięter" Katharine McGee. Szybko wkręciłam się w tą historię i pochłonęłam ją w dwa dni a gdyby nie praca i obowiązki zapewne w ogóle bym się od niej nie oderwała.

Akcja powieści rozgrywa się w Nowym Yorku w 2118 roku. W jego centrum dumnie stoi ogromna wieża, która liczy aż sto pięter i w zasadzie przypomina odrębne miasto. Są tam szkoły, sklepy, mieszkania a nawet parki, w których rosną drzewa. To na, którym piętrze mieszkasz świadczy o twoim statusie materialnym, im wyżej tym bogatsi mieszkańcy.

W książce mamy kilku narratorów, każdy z nich ma swoje problemy i tajemnice. Tajemnice, które doprowadzają do tragedii. Pierwszy raz od czasu, kiedy powstała wieża, ktoś spada z samej góry. Tę informację autorka serwuje nam już w prologu, lecz nie mamy pojęcia, kogo czeka ten los. Dostajemy jedynie strzępki informacji i do samego końca musimy mierzyć się z natłokiem pytań.
Nie chcę zdradzać zbyt wiele na temat fabuły, bo uważam, że każdy powinien zagłębić się w nią sam. Opisując ją obawiałabym się, że zdradzę zbyt wiele i nieumyślnie zaserwuję komuś spoilery.

,,Tysiąc pięter" czyta się szybko i z każde wydarzenie płynnie prowadzi nas do momentu kulminacyjnego, jaki mamy okazję poznać w prologu.  Książka klimatem przypomina mi trochę ,,Pretty Little lieres" lub serial ,,Riverdale", który miałam okazję ostatnio obejrzeć, tyle że akcja toczy się w przyszłości. Jednak motyw przewodni jest ten sam. Mamy grupę nastolatków z różnych środowisk społecznych, w większości majętnych, mamy tajemnice a w końcu śmierć.

Warto też wspomnieć o technologii, którą przesycona jest ta powieść. Nic dziwnego, w końcu za sto lat większość z tych wynalazków, faktycznie może powstać lub już powstaje. Soczewki, które pełnią funkcję dzisiejszych smartfonów do tego wykrywają stan organizmu, unoszące się w powietrzu pojazdy a nawet pociągi, które w ciągu kilku godzin są w stanie zafundować Ci podróż z Nowego Yorku do Paryża. Chociaż najbardziej w pamięci utkwiły mi żelki, które poruszały się po nadgryzieniu.

Zastanawialiście się kiedyś jak będzie wyglądał świat za sto lat? Muszę przyznać, że Katharine McGee przedstawiła ciekawą koncepcję przyszłości i przyjemnie było się z nią zapoznać. ,,Tysiąc pięter" to książka przesycona tajemnicami, które nieubłaganie prowadzą czytelnika do krytycznego momentu z prologu. Im bliżej końca książki się znajdujesz tym bardziej możesz odczuć niepokój, bo wiesz, że jesteś coraz bliżej poznania tragedii opisanej w prologu. Lubię od czasu do czasu sięgnąć po literaturę młodzieżową a ta pozycja zdecydowanie mnie wciągnęła. Z czystym sercem polecam, jeśli szukacie oderwania od szarej rzeczywistości.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mój problem z karmieniem piersią

Mam pewien problem z karmieniem piersią. I nie chodzi mi o problem czysto fizjologiczny  (choć taki również się u nas pojawił). Chodzi mi raczej o problem emocjonalny,  światopoglądowy. Na wstępie zaznaczę, że całym sercem jestem za karmieniem piersią. W końcu to najlepsze co można dać swojemu dziecku. I nie mam problemu z karmieniem piersią samym w sobie. Wręcz przeciwnie. Całkowicie popieram mamy karmiące i uważam, że powinny móc karmić wszędzie nie musząc się martwić o przykre i niechciane komentarze (które niestety wciąż się pojawiają ). To co mi przeszkadza to ta cała fanatyczna otoczka, która towarzyszy karmieniu piersią. Bo inaczej, niż fanatyzmem, tego nazwać nie można. 

Ignacy pisze - Mam dwa miesiące!

Ależ ten czas leci! Mówię Wam! Jeszcze niedawno wylegiwałem się w ciepłym brzuszku mamy, było mi ciepło i przyjemnie. A dziś?  Dziś mijają dokładnie dwa miesiące odkąd opuściłem tą moją bezpieczną przystań. Możecie się zastanawiać czy nie wolałbym do niej wrócić. No cóż czasem tęsknię za tym miejscem. Ciepłem, kołysaniem i miarowym biciem serca mamy. Jednak świat zdaje się mieć tak wiele do zaoferowania a ja z każdym dniem staję się coraz silniejszy i odkrywam stopniowo jego piękno. Naprawdę było warto opuścić tamten przyjemny domek. Słowo niemowlaka.

Remont pokoju dziecięcego - co zrobić by ściany nabrały charakteru i zachwyciły nasze dzieci?

Każda mama spodziewająca się dziecka w końcu staje przed tym wyzwaniem. Przygotowanie miejsca dla malucha, który niebawem pojawi się na świecie. Czy to kącika w sypialni rodziców czy od razu całego pomieszczenia. U nas akurat padło na remont całego pokoju, który już zamieszkuje nasza córka. Musimy tak go zorganizować by było miejsce dla dwulatki i dla niemowlaka. Nasze mieszkanie nie jest wcale takie duże, więc organizacja przestrzeni jest kluczowa. W szale przeszukiwałam internet szukając inspiracji. Znalazłam kilka fajnych pomysłów i szybko przeszłam od planowania do czynów. Teraz mój dom wygląda jakby przeszło w nim tornado a ja biegam z wałkiem od jednej ściany do drugiej. Chyba powoli włącza mi się syndrom wicia gniazda.