Przejdź do głównej zawartości

Światło, które utraciliśmy - Jill Santopolo

Zdarza Wam się zarwać całą noc, bo książka, którą czytacie pochłania Was tak bardzo, że w ogóle tracicie poczucie czasu? ,,Światło, które utraciliśmy" wciągnęło mnie tak dogłębnie, że kiedy zobaczyłam za oknem wschód słońca byłam niezmiernie zdziwiona. Nie byłam w stanie odłożyć lektury na bok. Z pewnością jest to książkowa perełka, która pozostanie w mojej pamięci przez długi czas.


Lucy i Gabe po raz pierwszy spotykają się 11 września 2001 roku, kiedy wierze WTC runęły. Ta chwila odmienia ich życia i spojrzenie na świat. Dostrzegają jakie życie jest kruche i jak szybko może się zakończyć. Ich ścieżki łączą się i oboje są ze sobą szczęśliwi. Jednak Gabe przyjmuje propozycję pracy reportera na Bliskim Wschodzie. Oznajmia o tym fakcie Lucy akurat wtedy, kiedy jej praca w końcu zostaje doceniona i zdobywa ona nagrodę Emmy. Ścieżki Geba i Lucy rozdzielają się i po czasie rozpaczy i tęsknoty Lucy zaczyna układać swoje życie na nowo. Lecz Gabe zakorzenił się w jej sercu bardzo głęboko, głębiej niż jej się zdawało.


A z Vanessą układa mi się zupełnie inaczej. Nasza relacja przypomina raczej… reakcję Old Nassau. Pamiętasz ją? Potrzeba do niej trzech czystych roztworów. Najpierw miesza się dwa z nich. Wyobrażam sobie, że ta mieszanina to ja. Kiedy doda się do niej trzeci roztwór, początkowo nic się nie dzieje, ale potem jodan potasu zabarwia ją na pomarańczowo, a po chwili na czarno, a to, jak wiesz, mój ulubiony kolor, bo zawiera w sobie wszystkie inne. Ta barwa już się nie zmienia. (…) Lu, mam na myśli, że im dłużej trwa ten związek, tym lepiej nam się układa. Zamiast eksplozji następuje powolna reakcja.

Książce Jill Santopolo udało się uniknąć powielania schematów, które wszyscy doskonale już znamy. Wiele razy czytając jakąś powieść miałam wrażenie, że gdzieś to już czytałam. Tu z każdą stroną rosła moja ciekawość, co do tego co się wydarzy. Zupełnie nie spodziewałam się jak zakończy się ta historia i jak finalnie potoczą się losy bohaterów. A to ogromny plus.
Kolejną rzeczą, którą odebrałam bardzo pozytywnie jest realizm tej powieści. Nie jest to książka z fabułą oderwaną od rzeczywistości. Ukazuje życie takim jakim faktycznie jest. Pokazuje jego niedoskonałości. Po tej lekturze zostałam z mnóstwem refleksji, które zapewne zostaną ze mną na dłużej.
Głowna bohaterka przypadła mi do gustu. Być może nie zgadzałam się z jej wszystkimi wyborami. Jednak Lucy jest kobietą ambitną, twardo stąpającą po ziemi. Osiąga sukcesy zawodowe i nie daje się stłamsić ani zamknąć w domu, by stać się kurą domową. Z pasją realizuje swoje cele. Jest również narratorem książki i opowiada swoją historię w taki sposób, że niebywale łatwo i szybko się ją czyta.
No i na koniec najważniejsze. Ta książka wzbudza emocje. A to dla mnie najistotniejsza kwestia. Moje ulubione książki to te, dzięki którym odczuwam to co spotyka bohaterów wraz z nimi. Myślę, że to najpiękniejsza cecha książek. Przez chwilę możemy poczuć się jak ktoś inny co daje Nam inne spojrzenie na wiele spraw. ,,Światło, które utraciliśmy" z pewnością wzbudza emocje. Daje powody do przemyśleń.

Niektóre relacje przypominają jej pożar, są tak potężne, wszechogarniające, majestatyczne i niebezpieczne. Możesz w nich spłonąć, zanim się zorientujesz, jak bardzo cię pochłonęły. Inne są podobne do ognia na kominku, który pali się jednostajnie, dając ciepło i tworząc przytulną atmosferę.

Z czystym sumieniem mogę polecić tą książkę. Nie kończy się ona happy endem. Nie dostajemy tu cukierkowego zakończenia oderwanego od rzeczywistości jak w wielu innych książkach. Przeciwnie docierając do końca tej lektury możesz poczuć smutek i zdruzgotanie. Ale właśnie to sprawia, że ta książka jest warta przeczytania. Bo pokazuje jak dziwnie czasem toczą się Nasze losy. Pokazuje szanse, które tracimy bezpowrotnie. Pokazuje jak Nasze decyzje wpływają na całe Nasze życie i doprowadzają do punktu, z którego nie ma już odwrotu. ,,Światło, które utraciliśmy" na pewno na długo pozostanie w moich myślach. To książka, którą warto przeczytać.


Komentarze

  1. Mi ostatnio zdarzyło się wsiąknąć w książkę. Kocham kryminały, a ten był naprawdę świetny, aż mój mąż był zazdrosny. Tak wada dobrych książek. Uzależniają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że uzależniają :) ale uwielbiam to uzależnienie. :)

      Usuń
  2. Jeszcze mi się nie zdarzyło, kupię z chęcią to książkę bo lubię takie historie może i ja zarwę noc;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się to często zdarza, zarywać całą noc. :) Później następnego dnia sama siebie przeklinam w myślach, lecz i tak wciąż to robię. :)

      Usuń
  3. Mnie ostatnio zaskoczyła książka Zanim się pojawiłeś Jojo Moyes, spodziewałam się zupełnie innego zakończenia i w sumie dlatego mi się spodobała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam tej książki, chociaż chciałam. Ale zepsułam sobie wszystko bo obejrzałam film i jakoś nie mam teraz ochoty po nią sięgać :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

6 tydzień ciąży - pierwsze usg

Wczoraj po raz drugi zjawiłam się u lekarza. Tym razem udało się dostrzec to malutkie życie, które rośnie sobie w moim brzuchu. Nawet usłyszałam bicie serca! To naprawdę niesamowite uczucie, szczególnie, że w poprzedniej ciąży pierwsze usg zrobione miałam w 13 tygodniu ciąży. System prowadzenia ciąży w Irlandii i Polsce nieco się różni. Przez to czuję się jakbym przechodziła to po raz pierwszy i wszystko jest dla mnie inne i w pewnym sensie zupełnie nowe. To powoduje, że mam wiele obaw a pytania mnożą się w mojej głowie z każdą minutą. Usg potwierdziło, że jestem w piątym tygodniu ciąży i 6 dniu, co podejrzewałam i co sugerowały badania krwi. Oznacza to, że dziś rozpoczynam 6 tydzień ciąży. Planowany termin porodu to 4 lipiec i jeśli się sprawdzi, to moje dzieciątko urodzi się zaledwie 9 dni przed moimi własnymi urodzinami. No, ale wszyscy wiemy, że te terminy są tylko orientacyjne i istnieje pewien margines błędu.

Ignacy pisze - Mam dwa miesiące!

Ależ ten czas leci! Mówię Wam! Jeszcze niedawno wylegiwałem się w ciepłym brzuszku mamy, było mi ciepło i przyjemnie. A dziś?  Dziś mijają dokładnie dwa miesiące odkąd opuściłem tą moją bezpieczną przystań. Możecie się zastanawiać czy nie wolałbym do niej wrócić. No cóż czasem tęsknię za tym miejscem. Ciepłem, kołysaniem i miarowym biciem serca mamy. Jednak świat zdaje się mieć tak wiele do zaoferowania a ja z każdym dniem staję się coraz silniejszy i odkrywam stopniowo jego piękno. Naprawdę było warto opuścić tamten przyjemny domek. Słowo niemowlaka.

Czasami słowa ranią bardziej niż noże, szczególnie te skierowane do dzieci

Podejście do wychowywania dzieci strasznie się zmieniło. Nasi rodzice, dziadkowie, mieli zupełnie inne poglądy i metody wychowawcze. Dzieci traktowane były bardziej twardą ręką. Nikt nie zastanawiał się nad wyrażeniami typu przemoc fizyczna, i co ważniejsze, przemoc psychiczna. Nikt nie zastanawiał się nad kruchością dziecięcej psychiki. Nikt długo nie rozwodził się nad długofalowymi skutkami takiego surowego podejścia. A niestety one występują i są bardzo odczuwalne w dorosłym już życiu.