Przejdź do głównej zawartości

9 miesiąc ciąży - jedna wielka gehenna

Zarysuje Wam pewien obrazek. Kobieta w zaawansowanej ciąży tryska energią i optymizmem. Wygląda kwitnąco, czuje się wspaniale i generalnie jest chodzącą reklamą stanu błogosławionego. Widzicie ją? To nie ja. Z całą pewnością. Ja jestem jej całkowitym przeciwieństwem. Dla mnie ten ostatni miesiąc ciąży jest istną męczarnią. A upalna pogoda, która trwa już od kilku tygodni tylko ją potęguje. Kilka deszczowych dni to obecnie moje największe marzenie. Jestem skłonna odtańczyć tradycyjny afrykański taniec, jeśli to faktycznie miałoby sprawić, że z nieba spadnie choć kilka kropel.


Przechodzenie przez ostatni miesiąc ciąży latem to prawdziwy koszmar. Pierwszą córkę urodziłam w listopadzie i wtedy czułam się o niebo lepiej. No, ale przecież każda ciąża jest inna i być może moje samopoczucie nie ma nic wspólnego z niesprzyjającą pogodą. Prawda jest taka, że ta ciąża od samego początku nie była drogą usłaną różami. Wręcz przeciwnie. Zawsze, kiedy myślę, że gorzej już być nie może... Niespodzianka! Jednak może. 

W ciągu ostatnich kilku tygodni moja lista ciążowych dolegliwości wzrosła co najmniej dwukrotnie. Bóle pleców są stałym elementem mojej codzienności. Zaczęłam poruszać się jak kaczka. Można powiedzieć, że bardziej się toczę niż idę. Do tego maluszek jest już naprawdę nisko. Czuje wyraźny nacisk w dolnych partiach ciała a łazienkę mogłabym odwiedzać dosłownie co 5 minut. Czasami mam wrażenie, że urodzę lada dzień. Często pobolewa mnie podbrzusze a skurcze przepowiadające przybierają na sile. Za kilka dni mam kolejną wizytę u lekarza i ciekawa jestem co z niej wyniknie. Właśnie rozpoczęłam 37 tydzień ciąży więc w teorii mogę już urodzić w każdej chwili. 

Ostatnio moje posty pełne są narzekania. Pojawiają się też znacznie rzadziej. Wszystko przez ciągłe zmęczenie. Ledwo daje radę ogarnąć codzienne obowiązki. Mój stan fizyczny skutecznie uniemożliwia mi produktywne zagospodarowanie czasu. Chętnie bym już urodziła. Chociaż z drugiej strony trochę się tego obawiam. Nie samego porodu. A tego co będzie potem. Po powrocie do domu. Z dwójką dzieci wszystko będzie wyglądało zupełnie inaczej niż z jednym. A może moje obawy są zupełnie bezpodstawne. A jak wyglądały ostatnie miesiące ciąży u Was? 

Komentarze

  1. Bardzo Ci współczuje tej końcówki ciąży i to jeszcze w te ogromne upały. Ja zaczynałam ciąże w tym aktualnym okresie - rodziłam w lutym, ale te początki były dla mnie okropne, przeleżałam w domu z zimnym arbuzem i butelkami wody. Także na prawdę wiem co musisz przechodzić, ale dasz radę, bo my kobiety jakby to rzec wyjścia już w tym etapie nie mamy i jak już się dziecię urodzi to odsapniesz kilka minut i będzie ci lżej. Buziaki piękna !!! będzie dobrze. W nas jest siła :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

6 tydzień ciąży - pierwsze usg

Wczoraj po raz drugi zjawiłam się u lekarza. Tym razem udało się dostrzec to malutkie życie, które rośnie sobie w moim brzuchu. Nawet usłyszałam bicie serca! To naprawdę niesamowite uczucie, szczególnie, że w poprzedniej ciąży pierwsze usg zrobione miałam w 13 tygodniu ciąży. System prowadzenia ciąży w Irlandii i Polsce nieco się różni. Przez to czuję się jakbym przechodziła to po raz pierwszy i wszystko jest dla mnie inne i w pewnym sensie zupełnie nowe. To powoduje, że mam wiele obaw a pytania mnożą się w mojej głowie z każdą minutą. Usg potwierdziło, że jestem w piątym tygodniu ciąży i 6 dniu, co podejrzewałam i co sugerowały badania krwi. Oznacza to, że dziś rozpoczynam 6 tydzień ciąży. Planowany termin porodu to 4 lipiec i jeśli się sprawdzi, to moje dzieciątko urodzi się zaledwie 9 dni przed moimi własnymi urodzinami. No, ale wszyscy wiemy, że te terminy są tylko orientacyjne i istnieje pewien margines błędu.

Ignacy pisze - Mam dwa miesiące!

Ależ ten czas leci! Mówię Wam! Jeszcze niedawno wylegiwałem się w ciepłym brzuszku mamy, było mi ciepło i przyjemnie. A dziś?  Dziś mijają dokładnie dwa miesiące odkąd opuściłem tą moją bezpieczną przystań. Możecie się zastanawiać czy nie wolałbym do niej wrócić. No cóż czasem tęsknię za tym miejscem. Ciepłem, kołysaniem i miarowym biciem serca mamy. Jednak świat zdaje się mieć tak wiele do zaoferowania a ja z każdym dniem staję się coraz silniejszy i odkrywam stopniowo jego piękno. Naprawdę było warto opuścić tamten przyjemny domek. Słowo niemowlaka.

Mój problem z karmieniem piersią

Mam pewien problem z karmieniem piersią. I nie chodzi mi o problem czysto fizjologiczny  (choć taki również się u nas pojawił). Chodzi mi raczej o problem emocjonalny,  światopoglądowy. Na wstępie zaznaczę, że całym sercem jestem za karmieniem piersią. W końcu to najlepsze co można dać swojemu dziecku. I nie mam problemu z karmieniem piersią samym w sobie. Wręcz przeciwnie. Całkowicie popieram mamy karmiące i uważam, że powinny móc karmić wszędzie nie musząc się martwić o przykre i niechciane komentarze (które niestety wciąż się pojawiają ). To co mi przeszkadza to ta cała fanatyczna otoczka, która towarzyszy karmieniu piersią. Bo inaczej, niż fanatyzmem, tego nazwać nie można.