Zbliża się koniec roku co skutkuje u mnie ogromem refleksji. Każdego roku o tej porze stawiałam sobie jedno najważniejsze postanowienie. W przyszłym roku w końcu schudnę! Nie ma zmiłuj! Moja głowa pełna była gadek motywacyjnych i zazwyczaj w styczniu brałam się do działania, z lepszym bądź gorszym skutkiem. Zawsze jednak przerywałam w trakcie i nie udawało mi się zgubić więcej niż 5 kilo. Teraz mogłabym się wykręcić ciążą. W końcu to nie czas na gubienie kilogramów. Tyle, że to żadna wymówka, bo rozmiar XL utrzymuję się u mnie od dobrych kilku lat i nawet poprzednia ciąża go nie zmieniła. W zasadzie w poprzedniej ciąży przytyłam tylko 9 kilo i zgubiłam wszystko, co do grama, zaledwie w miesiąc. Więc oczywiste jest, że mój obecny odmienny stan nie ma zupełnie nic wspólnego z nadmiarem kilogramów. Przeciwnie, w ciąży mój organizm nie pozwala mi się przejadać i wciska przycisk stop. Po prostu nie mogę za wiele zjeść, bo odczuwam nagły jadłowstręt. Szkoda, że ta cudowna funkcja nie zost